- James!- wrzasnęłam, biegając po całym domu.
Była godzina szósta rano, a ja kompletnie w proszku, zaczynałam powoli panikować.
- Wyjaśnij mi, kobieto- usłyszałam jego zaspany głos w progu kuchni- Czemu wydzierasz się w niebogłosy o godzinie...- wychylił się do przodu, by dojrzeć zegarek- Szóstej rano?- mruknął z niedowierzaniem- Co Ty znów odwalasz?- zapytał, na wpół wkurzony, na wpół rozbawiony.
- Twierdzisz, że mnie kochasz, a w ogóle nie słuchasz co do Ciebie mówię- prychnęłam pod nosem i zjadłam kilka winogron.
Po chwili poczułam jego ramiona obejmujące mnie w pasie i ciepłe usta błądzące po mojej szyi. Oparłam się o jego umięśnioną klatkę piersiową i przymknęłam oczy, oddając się krótkiej chwili rozkoszy.
- Wybacz, Kochanie, ale przecież dobrze wiesz, że o tej godzinie nie jestem dobry w kojarzeniu faktów- mruczał wprost do mojego ucha, a po moim ciele przechodziły dreszcze.
- A więc...- odwróciłam się do niego przodem i zaplotłam ręce na jego szyi- Dzisiaj jest mój pierwszy dzień pracy- powiedziałam podekscytowana.
- Rosemarie...- jęknął cicho, przymykając oczy- Jesteś jedną z najzdolniejszych wrestlerek, jakie kiedykolwiek dane mi było widzieć. Jesteś niesamowicie sprawna fizycznie- poruszył wymownie brwiami, za co uderzyłam go w ramię, czym wywołałam jego wesoły śmiech- Poza tym, jedna rozmowa Twojego wujka z Dixie i będziesz największą dwiazdą wśród kobiecej dywizji, a może nawet jedną z czołowych twarzy TNA- mówił entuzjastycznie.
- Widzisz, właśnie tego się obawiam, James. Nie chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że wspaniały Sting to mój wujek. Nie zrozum mnie źle, bardzo go kocham, jest dla mnie niemal jak rodzony ojciec. Spróbuj sobie to wyobrazić: Przecież byłabym znienawidzona od samego początku. Niedługo sama mam zamiar spróbować swoich sił w TNA, ale muszę wszystko wypracować sama, udowodnić, że zasługuję na szansę, bo mam talent, a nie przez to, kto jest moim wujkiem. Wkrótce będziemy razem pracować, mój Kowboju, jednak póki co jestem nianią- oznajmiłam i zerknęłam na zegarek- I zaraz będę spóźniona- dodałam, wybiegając z kuchni, by zabrać torebkę z salonu. Kiedy wróciłam na korytarz, James stał oparty o ścianę i jak gdyby nigdy nic bawił się kluczykami od samochodu. Chciałam mu je zabrać, ale uniemożliwił mi to, unosząc rękę.
- Storm, oddawaj- warknęłam ostrzegawczo.
- Bo co mi zrobisz?- zapytał prowokacyjnie z nieco ironicznym uśmieszkiem.
- Nic. Pójdę na nogach- odrzekłam spokojnie i odwróciłam się na pięcie, by móc wyjśc z domu.
Nim jednak zdążyłam zrobić chociażby jeden krok, poczułam uścisk jego dłoni na nadgarstku, a w następnym momencie lekkie szarpnięcie. Po chwili przypierał mnie do ściany, stojąc bardzo blisko mnie.
- I co teraz?- mruknął, patrząc na mnie z błyskiem w oku.
Uśmiechnęłam się prowokacyjnie, po czym wplotłam palce w jego długie brązowe włosy i musnęłam delikatnie jego usta. Chciałam się odsunąć, ale uniemożliwił mi to, przyciskając mnie mocniej do ściany i pogłębiając pocałunek. Przesunęłam dłonie po jego nagiej klatce piersiowej, a on ułożył swoje na moich plecach. Czułam łaskotanie motylków w brzuchu i nasze przyspieszone pulsy, tętniące w jednym rytmie. Pomimo tego, że byliśmy razem już pół roku, za każdym razem czułam się tak samo.
- James- mruknęłam, kiedy oderwaliśmy się od siebie, by móc złapać oddech, a on przeniósł usta na moją szyję- Muszę iść, bo się spóźnię- oznajmiłam, walcząc sama ze sobą- I ubierz się, bo doskonale wiesz, że mnie rozpraszasz, kiedy paradujesz po domu w samych spodniach- dodałam, na co zareagował wybuchem śmiechu.
- Kocham Cię, Rose- szepnął wprost do mojego ucha, przygryzając lekko jego płatek.
- Ja Ciebie też, James. Nawet nie wiesz jak bardzo -odpowiedziałam, gładząc delikatnie jego policzek.
- Dzisiaj przyjeżdża Lily- oznajmił z usmiechem.
- Fantastycznie, Skarbie- odwzajemniłam gest- W takim razie zobaczymy się jutro- wspięłam się na palce i musnęłam ustami jego policzek, a on ujął moją dłoń i pocałował jej wnętrze.
- Pokaż im jaką świetną jesteś nianią!- krzyknął za mną, na co zaśmiałam się głośno.
*
- Beth, ja nie chcę, żeby Ruby spędzała czas z jakąś obcą kobietą. To my jesteśmy jej rodzicami i sami powinniśmy się nią zająć- oznajmił, robiąc śmieszne miny do dziewczynki, którą trzymał na rękach. Mała śmiała się głośno, dodatkowo z wielkim zangażowaniem skubiąc włosy taty.
- Sam jesteś sobie winien, Jeff. Tyle razy obiecywałeś mi, że będziesz się nią zajmował, że mi pomożesz. A kiedy Cię potrzebowałam, to nigdy Cię nie było. Zgoda, teraz przez kilka dni jesteś w domu, ale co potem? Muszę mieć kogoś do pomocy, przy dziecku, przecież nie zostawię jej samej w domu- odpowiedziała, przegladając się w lustrze.
Zacisnął szczękę i dowrócił się na pięcie, by wyjść z pomieszczenia. Przez głowę przebiegła mu myśl, że Beth byłaby do tego zdolna, ale zaraz się opamiętał. Nie miał już siły, by się z nią spierać. Denerwował go fakt, że podjęła tak ważną decyzję bez niego, ale postanowił zachowywać się jak dojrzały mężczyzna i zaakceptować nową dla niego sytuację. Poza tym miał prawo w każdej chwili zwolnić tę dziewczynę.
- W samą porę- mruknęła Beth, słysząc dzwonek do drzwi, po czym udała się na dół.
- Chodź, Skarbie, zobaczymy, kogo sprowadziła nam Twoja mama- westchnął i całując córeczkę w czoło, poszedł za żoną.
*
- Jest moja mała Księżniczka!- powiedział, otwierając drzwi, za którymi stała siedmioletnia blondynka, a za nią jej matka.
- Tatusiu!- Lily rzuciła się w ramiona ojca, a on przycisnął ją mocno do siebie, zamykając oczy i czując błogą ulgę.
Nie widział swojej ukochanej córeczki prawie dwa tygodnie i czuł, jakby coś rozdzierało go od środka z tęsknoty. Lily była jego oczkiem w głowie, jedyną osobą, dla której był w stanie zrobić absolutnie wszystko. Kochał ją nad życie i chciał, by zawsze była szczęśliwa. Dlatego właśnie nie powiedział jej, że mieszka w innym mieście z kobietą. Kochał Rosemarie, ale nie chciał, by jego córka wiedziała o kochance. Wolał, by myślała, że tatuś po prostu ma dużo pracy i nie może wrócić do domu i że wciąż kocha jej matkę.
- Witaj, Tess- skinął głową w kierunku żony, która patrzyła na niego z jawnym bólem i cierpieniem wymalowanymi w oczach.
- Cześć, James- odpowiedziała cichym głosem, uśmiechając się lekko.
- Wejdziesz?- zapytał z czystej grzeczności. W głębi duszy miał nadzieję, że sobie pójdzie i pozwoli mu spędzić cały dzień z ukochaną córką.
- Nie, spieszę się. Chciałam tylko powiedzieć, że bedę po nią jutro o siódmej rano- oznajmiła i odeszła w kierunku samochodu.
- Co będziemy dzisiaj robić?- zapytała dziewczynka, uśmiechając się szeroko.
- Tatuś zaplanował całą masę atrakcji na dzisiejszy dzień- rozczochrał jej włosy, za co posłała mu oburzone spojrzenie. Zaśmiał się widząc, jak bardzo przypomina mu jego samego.
***
Pierwszy rozdział, moim zdaniem udany. Mam napisane rozdziały do przodu, ale teraz próbne matury i nie mam czasu, by uzupełniać ich zapasy. Liczę na wasze opinie :)
Pierwszy rozdział, moim zdaniem udany. Mam napisane rozdziały do przodu, ale teraz próbne matury i nie mam czasu, by uzupełniać ich zapasy. Liczę na wasze opinie :)
swietny rozdzial :> no wiec nie wiem co napisac bo mi troche humor nie dopisuje. ale fajny rozdzial oby tak dalej :> pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :) Ciekawa jestem, jak potoczy się praca Rosemarie w nowym miejscu :)Już nie mogę doczekać się drugiego rozdziału. Informuj mnie,proszę,o nowościach na GG: 8675263, lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń